czwartek, 15 lutego 2018

ONE MINUTE SHY “One Minute Shy”



Brzmi jak: melodyjny heavy/thrash
Kanadyjski kwartet nie odkrywa Ameryki. Ich muza to rzetelny heavy/thrash, jaki na tym kontynencie gra się od ponad ćwierć wieku. Jedenaście sprawnie skomponowanych i błyskotliwie zagranych kawałków składa się na ich debiut. Wpływy Metalliki (z Kill’em All), Anthrax, Iced Earth (współczesnego), Nevermore i… Crimson Glory. Nie wspomniałem o wokalu, bo to osobna kwestia. Leo Flint umie się wydrzeć po punkowemu, zaśpiewać wysoko jak Stu Block, a i niżej, niczym późny Warrell Dane. W balladowych fragmentach kojarzy się zaś z… Markiem Piekarczykiem. Podziwu godna wszechstronność. Trzy ostatnie kawałki pochodzą z wcześniejszej demówki, ale pasują do reszty materiału znakomicie. Solidny debiut.
www.facebook.com/oneminuteshy
Vlad Nowajczyk [8]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz