środa, 10 kwietnia 2024

FELINE MELINDA “Seven”

 Brzmi jak: melodyjny heavy bez ultrasłodyczy

Granie melodyjnego heavy to ciężki kawałek chleba. Większość kapel wpływa na mieliznę ultrasłodyczy i tam już pozostaje, produkując muzę tylko z nazwy będącą “heavy”. Tyrolczykom udaje się skutecznie lawirować już od 1987 roku. Szerszego uznania nie doczekali się, bowiem tworzą muzę zbyt ambitną. Nie oznacza to bynajmniej ton sera a’la Dream Theater. Skądże. Na “Seven” znajdziecie kawałki świetnie skomponowane. Zabójczo melodyjne, ale pozbawione warstwy lukru. Jeśli wciąż nie wierzycie, po prostu posłuchajcie.

https://www.facebook.com/felinemelinda

Vlad Nowajczyk [8.5]


BATTLECREEK “Maze Of The Mind”

 

MDD Records

Brzmi jak: ciężki i przebojowy thrash

Dziewięć lat wydawniczej przerwy zafundowali nam Bawarczycy. Można było domniemywać, że odechciało im się thrashowania. Niedoczekanie! Powrotny album kwartetu to ich najlepszy krążek w karierze. Umiejętności i talentu nigdy im nie brakowało, oby tym razem mieli i szczęście. Z czym mamy do czynienia? Z piekielnie przebojowym, a zarazem mocno dociążonym thrashem. Coś jakby Heathen vs Demolition Hammer. Do tego Testament i Exodus. Wpływy, nie zrzynki. Gościnny występ wokalisty Gama Bomb dodaje kolorytu. Ta płyta uzależnia.

http://www.facebook.com/BattlecreekThrash

Vlad Nowajczyk [9]


THE LIFTED VEIL “Genocidal Bliss Of Heaven”

 

Grind To Death Records

Brzmi jak: typowa blackowa sieczka

Początek płyty brzmi niczym najgorszy koszmar fana dobrej metalowej nuty: Finowie serwują absolutną siekę, pozbawioną jakichkolwiek melodii. Już od drugiego kawałka ich muzie zaczynają wyrastać ręce i nogi, tzn. pojawiają się typowe, blackowe melodyjki. Tak generyczne i nudne, że zupełnie nie do zapamiętania, ale i tak mamy do czynienia z postępem względem otwieracza płyty. Słuchałem “Genocidal Bliss Of Heaven” wielokrotnie, próbując znaleźć w pełnoczasowym debiucie The Lifted Veil jakieś plusy. Owszem, jest to granie sprawne. Fani gatunku zapewne będą się cieszyć. Jeśli oczekujesz czegokolwiek więcej ponad rzemieślniczą siekę i melodyjki z zegarków, omijaj ich szerokim łukiem.

https://www.facebook.com/theliftedveilband


piątek, 5 kwietnia 2024

CONQUEST “Paradox”

 

Dark Star Records

Brzmi jak: Judas Priest dla ubogich

Ależ zawód. Po wcześniejszych, udanych krążkach Amerykanów spodziewałem się wreszcie jakiegoś przełomu. Takowy nastąpił, w niewłaściwą stronę. Zacznijmy od oprawy graficznej. Ktoś, kto stworzył tę okładkę, powinien być pieczony na wolnym ogniu. Szkaradny, komputerowy twór, na którym logo zajmuje całą górną połowę. Niestety, muzyka pasuje do okładki. Zacznijmy od długości. 16 kawałków! Spokojnie dałoby się z tego wykroić jedną, wciąż niezbyt udaną, płytę. Zwracałem wcześniej uwagę na brak przebojowości? Teraz przebojowości aż nadto, bowiem 15 z 16 numerów składa się ze ścinków zwiniętych Judas Priest. To nie są inspiracje. To czyste, bezczelne zrzynki. Na koniec, dla odwrócenia uwagi, cover Rainbow. Panowie, nie idźcie tą drogą!

https://www.facebook.com/conquestrocks

Vlad Nowajczyk [4]


ALL FOR THE KING “Darkest Before Dawn”

 

Roxx Records

Bezmi jak: hard’n’heavy

Szwedzki kwartet wjeżdża z buta ze swoim nowoczesnym hard’n’heavy. Instrumentalnie poro tu Sabbs z epoki Dio, choć wokaliście bliżej tembrem do Ozziego. Są odniesienia do wczesnego Judas Priest, jak i dwa numery z wibracjami Candlemass. Nowoczesność brzmienia nie oznacza hałasu ani bezsensownych łamańców, wszystko tu gra i trąbi. Wszystko, poza tekstami. Jeśli AFTK kierują swą twórczość wyłącznie do ortodoksyjnych chrześcijan, spoko. By wyjść poza ten zaklęty krąg, przydałoby się mniej kazań, tak po prostu.

https://www.facebook.com/thebandallfortheking

Vlad Nowajczyk [8]


IRONBOUND “Serpent’s Kiss”

 

Ossuary Records

Brzmi jak: klasyczne ajronowanie

Strasznie jarałem się debiutem Ślązaków i bardzo chciałbym podobne uczucia żywić do “Serpent’s Kiss”, ale jakoś nie potrafię. Nie, żeby była to zła płyta. Jest dobra, ale nie aż tak znakomita jak “The Lightbringer”. Oczywiście wciąż mamy do czynienia z pięknie skrojonym ajronowaniem, zawstydzającym oryginał w obecnej formie. Tym razem pojawiły się dłuższe formy i szczególnie zamykająca płytę ballada pokazuje talent kompozycyjny Ironbound. Oczekiwałem jednak pewnych postępów, np. wysłania wokalisty Łukasza na lekcje emisji głosu. Męczy się chop, a mógłby śpiewać z większym luzem. Polski Blaze, z plusami jak i minusami.

https://www.facebook.com/ironboundpl

Vlad Nowajczyk [8]